- Four -

(niedziela, 23:57)

Homer zabiera nas z klubu, kiedy kończy swój drugi występ. Uwierzcie mi, ciężko było patrzeć jak mój współlokator robił te wszystkie "seksowne" ruchy. Byłam przekonana, że każda kobieta znajdująca się w tym miejscu bez słowa protestu wskoczyłaby mu do łóżka, gdyby Giggs tylko oto poprosił.
Szatyn mimo nalegań Patricii odwozi ją do domu. Jego pobyt w mieszkaniu Patt przeciąga się do 10 minut, a mnie ciekawi co on do cholery może robić z moją przyjaciółką. W końcu jednak pojawia się w bramie kamienicy i szybkim krokiem dochodzi do swojego samochodu, odpala silnik gdy tylko siada na miejscu kierowcy i zawozi nas do naszego mieszkania.
- Słucham. Jak chcesz mi to wyjaśnić? - atakuję go, gdy nasze kurtki już dawno wiszą na wieszakach, a ja siadam z kubkiem mojej ulubionej kawy w jednym z foteli. Homer opada na sofę, a swoje nogi kładzie na stoliku, który nas oddziela.
- Nawet nie wiem jak się w to wmieszałem... - mamrocze pod nosem.
- Nie pierdol, tylko mów jak to się zaczęło.


- Bo widzisz... Kiedy moja siostra mieszkała jeszcze w Londynie zaręczyła się z pewnym kutasem, którego teraz szczerze nienawidzę, bo...
- Homer! To temat na inny dzień. - pouczam go, a szatyn przytakuje i odchyla głowę do tyłu.
- To on mnie do tego wkręcił. Zmanipulował mnie, a ja jak ostatni idiota dałem się wrobić - kręci głową na to wspomnienie i kontynuuje - zaczęło się od jednego niewinnego występu. Miałem tylko wyjść i rozgrzać publikę. Ale coś poszło nie tak... I cholera. Spodobało mi się. Uwielbiałem te chwile, gdy te wszystkie piękności piszczały z zachwytu na mój widok, skandowały moje imię...
- Jak? - szeptam cicho
- Hmm?
- Jak mogłam niezauważyć, że tak nagle znikasz? Cholera, Homer. Tak bardzo użalałam się nad sobą, że nawet nie wiedziałam, że mój najlepszy przyjaciel to striptizer! - wstaję gwałtownie i odstawiam kubek z kawą na stolik. - Tak strasznie cię przepraszam.
Giggs również się podnosi, podchodzi do mnie i przytula.
- Nie ma sprawy, Kotuś. Najważniejsze, że tu jesteś. Cała i zdrowa. - Głaszcze mnie po plecach, a potem przypomina sobie, że przecież byłam w tym klubie, więc wygłasza mi doskonałe kazanie godne oscara. Streszczam mu po krótce to co robiłam, z pominięciem pocałunku z przystojnym nieznajomym, bo z dziwnego powodu czuję, że nie powinnam o tym wspominać. Homer ze zrozumieniem kiwa głową, mówiąc, że to normalne, że chciałam się odstresować, jednak zabrania mi kolejnych wizyt w tym klubie, a ja zapewniam, że więcej tam nie wejdę.
Kiedy kąpiel już mam za sobą układam się wygodnie w łóżku, a moje ciężkie powieki niemal natychmiast opadają. Moje żądne wypoczynku ciało aż krzyczy o spotkanie z Morfeuszem, jednak zanim to nastąpi mój telefon wibruje na szafce nocnej.

Od: Nieznany
Do: Ja
Śpij dobrze, Kochanie x

Odczytuję tekst, ale szybko o nim zapominam, gdy zapadam w oczekiwany sen.


***
(poniedziałek, 6:50)

Pierwszym dźwiękiem jaki słyszę zanim otwieram oczy jest denerwujące dzwonienie mojego budzika. Zaspana chwytam za nieznośny przedmiot i ciskam nim o ścianę, a potem uśmiecham się zadowolona, gdy dźwięk ustaje. Mam ochotę podrzemać jeszcze przez conajmniej 10 minut, lecz znów coś zakłóca mój spokój.
Sięgam po mój telefon, na który przyszła wiadomość, odblokowuję wpisując poprawny pin co udaje mi się dopiero za trzecim razem i czytam:

Od: Nieznany
Do: Ja
Dzień dobry, Kochanie x

Przecieram oczy i spoglądam jeszcze raz na tekst, upewniając się, że dobrze przeczytałam. Marszczę brwi.

Od: Ja
Do: Nieznany
Kim jesteś?

Od: Nieznany
Do: Ja
Wkrótce się dowiesz

I na tym kończy się nasza "rozmowa". Pięknie, co jeszcze mi się przytrafi?
Przeszła mi ochota na sen, dlatego wstaję, wykonuję poranną toaletę i odświeżona ubieram się do pracy.
- Cześć, Piękna. - wita mnie Niall kiedy tylko wsiadam do jego samochodu. Całuje mnie w policzek i przekręca kluczyk w stacyjce, a po chwili jesteśmy już w drodze do naszego biura.
- Hej, Nialler. Jak po weekendzie? - pytam ciekawa jego odpowiedzi, zapinając przy tym pas bezpieczeństwa.
- Okej, odwiedziłem rodziców. - wzrusza ramionami i posyła mi lekki uśmiech. - Chciałbym cię im kiedyś przedstawić. - mówi i zaczyna błądzić gdzieś myślami.
- Kiedyś. - mruczę do siebie.
Blondyn parkuje na parkingu przy naszym miejscu pracy i po chwili wchodzimy do budynku przez szklane obrotowe drzwi.
- Vivien? - zatrzymuje mnie Horan, gdy mam już wchodzić do swojego gabinetu.
- Hmm?
- Jadłaś śniadanie, prawda? - troszczy się. To takie kochane.
- Inaczej Homer nie wypuściłby mnie z domu. - udaję zniesmaczenie, choć w głębi serca jestem wdzięczna przyjacielowi za to co dla mnie robi.
Blondyn kiwa ze zrozumieniem głową i po chwili znika mi z oczu.
Pracuje mi się na prawdę dobrze, więc gdy patrzę na zegarek ze zdziwieniem dochodzę do wniosku, że pozostała mi niecała godzina pracy. Postanawiam uporządkować papiery w biurze mojego szefa, który wiecznie nie ma na to czasu albo mówi po prostu: "Nie chcę aby sortowanie dokumentów było ostatnim, co zapamiętam, gdyby miał uderzyć w nas meteoryt".
Z uśmiechem robię pracę, którą postawiłam sobie za cel, ciągle pamiętając o słowach pana Denvera. Gdy odkładam do szuflady ostatnią kartkę idę w kierunku gabinetu Nialla, minutę później wchodzę do środka i siadam na jego biurku posyłając mężczyźnie promienny uśmiech.
- Skończyłeś? - pytam blondyna, kiedy ten odkłada słuchawkę na widełki. Podchodzi do mnie i odgarnia kosmyk moich ciemnych włosów za ucho.
- Tak, jestem wolny. - szepcze i pomaga mi zejść z mebla. Horan bierze swoją brązową skórzaną teczkę oraz klucze i wychodzimy z pomieszczenia, potem z budynku i obejmując mnie w pasie prowadzi do swojej czarnej Toyoty. Dostrzegam nieznane mi auto w kolorze zgniłej zieleni, zaparkowane na przeciw samochodu Irlandczyka, jednak wzruszam na to ramionami, bo to pewnie jakiś klient naszej firmy. Przyjaciel włącza się w ruch uliczny, a ja dostaję wiadomość:

Od: Nieznany
Do: Ja
Urwę mu jaja, gdy jeszcze raz cię dotknie

Od: Ja
Do: Nieznany
Co?! Jest moim przyjacielem, to normalne, że mnie dotyka!

Od: Nieznany
Do: Ja
Nie w taki sposób

Od: Ja
Do: Nieznany
Okay, następnym razem go upomnę, Tatusiu

Od: Tatuś.
Do: Ja
Nie będzie następnego razu, Vivien

- Z kim piszesz?  - zadaje pytanie, gdy jesteśmy już pod moim domem.
- Co? - odpowiadam pytaniem nieco zdezorientowana, a blondyn śmieje się pod nosem.
- Oj, Viv. - mówi ciepło i głaszcze mój policzek. Oblewam się rumieńcem. Odpinam swój pas, a następnie patrzę w błękitne roześmiane oczy Nialla, by się pożegnać.
- Do jutra.
- Do jutra. - odpowiada i złącza nasze usta w nieśmiałym pocałunku. Nieświadomie porównuję to do pocałunku z nieznajomym z klubu, jednak szybko doprowadzam się do porządku. Niall powoli się odsuwa, a na jego ustach igra zadowolony uśmiech. Przygryza wargę. Ochota "uwolnienia" jej z między jego zębów bierze nade mną górę i już po chwili przybliżam się do blondyna by móc to zrobić. Po wszystkim Irlandczyk całuje mnie w czoło, a ja posyłam mu uśmiech i wychodzę.


***
(poniedziałek, 22:34)

Od: Tatuś.
Do: Ja
Dobrze całuje?

Od: Ja
Do: Tatuś.
Śledzisz mnie?

Od: Stalker
Do: Ja
Nie muszę cię śledzić by wiedzieć co robisz

Od: Ja
Do: Stalker
Jakkolwiek. Dlaczego nie powiesz mi kim jesteś?

Od: Stalker
Do: Ja
Im mniej wiesz, tym jesteś bezpieczniejsza

Od: Ja
Do: Stalker
Oh, rozumiem. Grozi mi wielkie niebezpieczeństwo? Przestań słodko pieprzyć, Stalkerze

Od: Stalker
Do: Ja
Nie powinienem był do ciebie pisać.

Od: Ja
Do: Stalker
Żałujesz? Sądzę, że tak skoro wysyłasz do mnie kropkę nienawiści

Od: Stalker
Do: Ja
Jesteś taka... intrygująca

Od: Ja
Do: Stalker
Ugh... Dobranoc, Stalkerze

Od: Stalker
Do: Ja
Słodkich snów, Kochanie x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz