- Three -

Nie biorę sobie ostrzeżeń Harry'ego do serca głównie dlatego, że nie wiem kim jest Liam Payne. Nikt nie udzielił mi informacji na jego temat, więc jak mam się do niego nie zbliżać skoro nawet nie wiem jak wygląda?
W mojej pamięci pozostaje natomiast wzmianka o Thomasie. Niepokoi mnie myśl, że zabójca Alexa jakby nigdy nic biega po ulicach Londynu i czeka na odpowiedni moment aby mnie dopaść. Myślałam, że spędzi dożywocie w więzieniu, a teraz, gdy wiem, że tak się nie stanie... moje dni są policzone.
Alex. Ile ja bym dala, aby chodź jeszcze jeden raz się do niego przytulić, usłyszeć jego żarty, które nigdy mnie nie śmieszyły, po prostu porozmawiać. Nie doceniałam tego gdy żył, a teraz straciłam mojego brata na zawsze. 
Właściwie to nie do końca prawda, bo on nadal żyje, w moim sercu.
Popołudnie spędzam z Homerem na robieniu zakupów. Nie potrzebujemy dużo, ale gdy dowiadujemy się, że wieczorem wpadnie do nas Will, Giggs wpada w zakupową gorączkę i w efekcie kupujemy tyle jedzenia, jakbyśmy wybierali się na miesięczną wyprawę. Mój współlokator postanawia przygotować na tę okazję swój specjał - "Kaczka a'la Homer", czyli pieczona kaczka skąpana w sosie śliwkowym.
Wracając do domu z zadowoleniem stwierdzam, że do końca miesiąca (czyli do poniedziałku) mam 400 funtów. Zaskakujące podsumowanie września. Nareszcie będę miała jakieś oszczędności. 
W naszym mieszkaniu Homer rozpakowuje zakupy i zabiera się za przyrządzanie kolacji, a ja ogarniam wszystkie pomieszczenia. W między czasie dostaję sms'a od dziwnie zapisanego kontaktu:


Od: Twoja Królowa 
Zajmuję Twój jutrzejszy wieczór. Będziesz zachwycona moim pomysłem xoxo

W pierwszej chwili jestem zaskoczona, w następnej rozpoznaję cechy charakterystyczne dla mojej przyjaciółki.
Cudnie - odpisuję i gdy znajduję się w swoim pokoju, przebieram się w zwiewną kwiecistą sukienkę.
Kolacja przebiega w świetnej atmosferze, Will opowiada o swoim poprzednim związku, wspominając jak jego ex partner robił mu dobrze w męskim kiblu, a ja wybucham śmiechem, gdy widzę minę Homera. Czarnowłosy chłopak łagodzi sytuację wpijając się w usta mojego współlokatora.
O 23 postanawiamy zakończyć spotkanie. Homer pomaga ubrać Willowi jego prochowiec, a następnie wiąże jego buty, co czarnowłosy komentuje śmiechem.
- Czuję się jak księżniczka - chichocze
-  Bo jesteś moją księżniczką - mówi Giggs i składa na ustach swojego chłopaka delikatny pocałunek.
Czuję się przy nich trochę nieswojo. Ignoruję chęć ucieczki i zostaję na swoim miejscu.
- Przez was czuję się samotna - odzywam się, a oni patrzą na mnie z uśmiechem. - Brakuje mi miłości.
- To ją znajdź, Viv. Jesteś piękna, jak na dziewczynę, więc uwierz w siebie i ruszaj na podbój! - radzi Will z niesamowitą pewnością w oczach.
- Dlatego jutro wychodzę z kumpelą - uśmiecham się. Homer jednak psuje mój dobry humor.
- Nie. Lepiej żebyś została. - protestuje przyjaciel i krzyżuje ręce na piersi. 
- Żartujesz sobie? - nie wierzę w to co słyszę. Wiem, że chłopakiem kieruje przede wszystkim troska, ale nie mogę pogodzić się z myślą, że coś jest mi zabraniane. - Zapomniałaś już co było...
- Nie zapomniałam. - odpowiadam, hardo patrząc w jego brązowe tęczówki. Homer wytrzymuje moje spojrzenie, które powinno go co najmniej zabić. 
- Zostajesz w domu. - zarządza z mocą w głosie. 
- Zostajesz w domu. - przedrzeźniam go, naśladując jego głos.
- Vivien.
- Vivien. - powtarzam za nim, a na jego ustach formuje się cwaniacki uśmiech, który sygnalizuje, że wpadł na "doskonały pomysł".
- Chcesz się w to bawić? Dobrze. Powtórz to. - mówi mój przyjaciel, a następnie kładzie dłoń na kroczu Willa. Czarnowłosy chłopak wciąga głośno powietrze, a ja marszczę nos.
- Ok, tego nie zrobię. - poddaję się, jednak ciągnę dyskusję z Homerem tak długo, że Will zdąża opuścić nasze mieszkanie. 


W niedzielny wieczór równo o 22 w progu mojego pokoju staje moja przyjaciółka, której sukienka podkreśla jej idealną sylwetkę. Przez chwilę odczuwam zazdrość, ale tak szybko jak to uczucie się pojawia, tak szybko znika. 
Z wrodzoną gracją Patricia podchodzi do mojej szafy i kręci z dezaprobatą głową załamana stanem mojej szafy. Chichoczę pod nosem, gdy widzę jak usilnie próbuje znaleźć coś co uzna za stosowne na nasze dzisiejsze wyjście. Po jej stroju mogę dojść do wniosku, że najprawdopodobniej za cel obrała sobie jakiś klub, który i tak okaże się nie warty mojego czasu. Po co więc to robię?

To proste, słyszę cichy głos w swojej głowie, chcesz zrobić wszystkim na złość.

Z niechęcią przyznaję, że to prawda i tak na serio wolałabym spędzić ten wieczór w domu z kubkiem ukochanej karmelowej kawy w ręku siedząc pod puszystym kocem, oglądając "Igrzyska śmierci", ale wiem, że w obecnej sytuacji nie ma już odwrotu. Łapię sukienkę, którą rzuca w moją stronę Patt i z miną męczennicy wchodzę do łazienki, a gdy jestem już gotowa i przyjaciółka ocenia mój wygląd jej kąciki ust nieznacznie się unoszą. Mam nadzieję, że nie będę tego żałować...



***
Nawet, gdy spędzam w klubie co najmniej 20 minut z niedowierzaniem kręcę głową, gdy uświadamiam sobie co za chwilę ma się stać. Ściskam w dłoniach  wysoką szklankę z kolorowym napojem, który zamówiła dla mnie przyjaciółka, a w mojej głowie krążą wszystkie nieprzyzwoite rzeczy, które za krótką chwilę będą odgrywać się na moich oczach. Podskakuję na krześle, gdy w moich uszach rozbrzmiewa głęboki głos prowadzącego, a brunetka siedząca po drugiej stronie stolika chichocze rozbawiona moją reakcją. 
- Drogie panie, czas ustalić kilka zasad. - mężczyzna stojący po środku sceny uśmiecha się łobuzersko i przejeżdża dłońmi wzdłuż swojej klatki piersiowej co wywołuje gorące oklaski od siedzących przy stolikach kobiet. Blondyn łapie dłońmi za swoje pośladki, a na sali słychać tylko okrzyki zadowolenia. - Można, czy nie można? 
- Można! - wychwytuję wśród tego harmideru. Prowadzący kręci przecząco głową z uśmiechem i wykonuje kilka seksownych ruchów co prawdopodobnie spowodowało, że kilku dziewczynom zrobiło się gorąco. Następnie łapie się za krocze i przygryza dolną wargę, a panie krzyczą na całe gardło.
- A to? Można? - blondyn odczekuje chwilę, gdy cały hałas zaczyna powoli opadać i dodaje - Oczywiście, że tak! 
Okrzyki i piski są tak nieznośne, że zatykam sobie uszy, choć i to gówno daje. Prowadzący zapowiada pierwszego striptizera, który zaraz po tym pojawia się na scenie w skąpych żółtych stringach co nie wydaje mi się ani odrobinę seksowne. 
Podchodzę do baru by zamówić sobie drinka. Barman z uśmiechem podaje mi szklankę (tym razem z błękitną cieczą), wręczam mu należną sumę i opieram się plecami o kontuar.
Przez chwilę obserwuję mężczyznę na scenie, gdy nagle ktoś zasłania mi widok. Podnoszę oczy ku górze, bo cholera. Osoba, która wszystko mi przesłoniła jest ode mnie wyższa o jakieś dwie głowy! Zamieram w bezruchu. Panie i panowie, stoi przede mną Ósmy Cud Świata.
Przejeżdżam po nieznajomym wzrokiem, a to co widzę przyprawia mnie o zawrót głowy: wysoko postawione kasztanowe włosy, w których mam ochotę zatopić palce i sprawdzić czy są tak cudowne na jakie wyglądają, głęboka brązowa barwa oczów, rozciągnięte w leniwym uśmiechu malinowe usta, idealne rysy twarzy i kości policzkowe... Jak to możliwe, że jeszcze nie zeszłam na zawał?
- Cześć. - odzywam się niepewnie. Mężczyzna przechyla lekko głowę na bok dokładnie mnie lustrując, przez co się rumienię. - Umm, zasłaniasz mi scenę. - wskazuję palcem za niego, jednak szatyn nie zwraca na to najmniejszej uwagi. Kładzie dłonie na moich biodrach, przyciąga do siebie i całuje.
Nieruchomieję. 
Viv, Viv, Viv! Pozwalasz aby całował cię obcy mężczyzna!, krzyczy głos rozsądku, weź się w garść kobieto, chyba nie chcesz aby pomyślał, że jesteś łatwa!
Fakt, nie chcę aby tak myślał. Ale właściwie to co mnie to obchodzi? Przecież prawdopodobnie nigdy więcej go nie spotkam, więc czemu mam sobie odmawiać przyjemności?
Niewiele myśląc oddaję się pieszczocie i kładę dłonie na klatce piersiowej szatyna. Czuję przez materiał białej koszulki wypracowane mięśnie i zaczynam się zastanawiać, czy on może być jeszcze bardziej idealny? 
Nieznajomy niespodziewanie się ode mnie odrywa, a ja nie wiem co mam o tym myśleć.
- Jeszcze się spotkamy. - szepcze mi na ucho, puszcza mnie, a potem się oddala zostawiając mnie w stanie całkowitego odrętwienia. Że jak kurwa?
Potrząsam szybko głową chcąc zapomnieć o tym dziwnym wydarzeniu i wracam do stolika, który zajmuję razem z przyjaciółką. Siadam na jednym z krzeseł czekając na powrót Patricii, której najwidoczniej znudziło się siedzenie w jednym miejscu. Choleryczka... Kobieta nie każe na siebie długo czekać, bo dokładnie pięć minut później przychodzi w towarzystwie jednego ze striptizerów. Rozdziawiam usta, gdy zdaję sobie sprawę z kim tak na prawdę przyszła Patt.
- Vivien, chciałabym przedstawić ci...
- A co ty tutaj robisz? - zwracam się do szatyna, który zadaje mi dokładnie to samo pytanie równocześnie ze mną.
- Znacie się? - słyszę zdziwiony głos przyjaciółki.
- Aż za dobrze. - odzywa się mężczyzna i rozsiada się na krześle na przeciw mnie. - Chyba nadszedł czas na wyjaśnienia. - wzdycha zrezygnowany. 
- A żebyś wiedział. To będzie dla ciebie długa noc, Homer. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz